
Rysownik prasowy
Dziennik Trybuna w weekendowym numerze z 8-12 listopada 2019 r. opublikował 2-stronicowy wywiad ze Szczepanem Sadurskim, ilustrując go rysunkami satyrycznymi
Wywiad zatytułowany „Porąbany” satyryk, autorstwa Jacka Gallanta, ukazał się na dwóch sąsiednich stronach, 18. i 19-ej. Wśród kilkunastu pytań były pytania o tym jak się zostaje satyrykiem, czy „dobra zmiana” to dobry temat do rysunków i czy Polacy mają poczucie humoru. Także: Jak wygląda droga najczęściej publikowanego w połowie lat 80. rysownika słynnych „Szpilek” do jednego z najszybszych karykaturzystów świata?
Poniżej kilka fragmentów.
* Gdy miałem 6 lat poprosiłem rodziców, żeby wysłali moje rysunki do ukazującego się wówczas dziecięcego magazynu „Świerszczyk”. Odpisano nam, że „rysunki są bardzo ładne, ale następnym razem powinienem wykonać je samodzielnie”. I żebym nie prosił rodziców o napisanie listu, bo na pewno już sam umiem pisać.
* Zadebiutowałem w wieku 14 lat, w młodzieżowym tygodniku „Świat Młodych„, na ostatniej stronie. Tam, wtedy drukowano komiksy m.in. z Tytusem oraz Kajkiem i Kokoszem. Wkrótce dostałem się do Liceum Plastycznego w rodzinnym Lublinie. Tu powiedziano mi, „że nikt, kto rysował komiksy jeszcze tej szkoły nie skończył”. Miałem to w nosie, bo drukowałem już w prasie codziennej. W poważnym, dla dorosłych, tygodniku satyrycznym „Szpilki” zadebiutowałem w dniu swoich osiemnastych urodzin. Potem dochodziły kolejne tytuły. W jednej z gazet – nie pamiętam dziś, jakiej – przeczytałem, że w tylu ogólnopolskich tytułach drukuję, iż niedługo moje rysunki „będą każdemu wyskakiwać z lodówki”. Wtedy publikowano w różnych czasopismach nawet 100 moich rysunków miesięcznie. Po kilku tysiącach przestałem je liczyć. Nagrodzono mnie „Srebrną”, rok później „Złotą Szpilką”.

Rysownik prasowy Szczepan Sadurski – inny wywiad – czytaj
Szopka w stanie wojennym
* Zilustrowałem wówczas „Szopkę Noworoczną” w „Kurierze Lubelskim„. Gdy nakład gazety był już wydrukowany i znalazł się w kioskach, cenzorzy zorientowali się, że postacie kolędników, w rzucającej się w oczy, tytułowej szopkowej winiecie, to: diabełek – Jaruzelski, aniołek – Urban, obok był kot przypominający Wałęsę, lis, czyli B. Lis, turoń – Kuroń z gwiazdą (Gwiazdą). Na wycofanie gazety z kolportażu było już za późno. A w owych czasach ( stan wojenny) o przywódcach podziemnej „Solidarności”, w oficjalnej prasie nie można było nawet pisnąć. A co dopiero rysować.
Zrobiła się straszna afera w Lublinie – w którą byli zamieszani wszyscy ważni: redakcja gazety, cenzura, wojewódzki komitet PZPR. Tę historię opisał później w swojej książce Kazimierz Pawełek – autor tekstu szopki, późniejszy naczelny „Kuriera” i senator. A cała afera wzięła się stąd, że ktoś podrzucił na biurko generała Jaruzelskiego, egzemplarz tej gazety z szopką. Na szczęście skończyło się tylko na strachu. Kilka moich rysunków o ZOMO i stanie wojennym można teraz oglądać w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku, w którym są częścią stałej ekspozycji o satyrze stanu wojennego.
* Od zawsze twierdzę, że satyryk jest po to, aby komentował to, co robi każda aktualnie panująca władza. Niektórzy uważają, że „skoro jest pan taki niezależny”, to powinien pan „dokładać” po równo – władzy i opozycji. Wtedy odpowiadam: „Jeśli satyrą piętnuję głupich, to dla równowagi powinienem też piętnować ludzi mądrych?”
Rysownik prasowy > Tu cały tekst
Zobacz też:
> Sadurski zilustrował Wiecha
> Rysunki Sadurskiego w podręcznikach szkolnych
> Sadurski, to nasz satyryczny towar eksportowy